Via Baltica – czyli mały Eurotrip z człowiekiem w brzuchu

Via Baltica to fragment drogi międzynarodowej E67 prowadzący z Warszawy do Tallina, biegnący przez Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię. Trasa naszej podróży bardzo dokładnie pokrywała się z E67, stąd Eurotrip z 2016 r. nazywamy po prostu Via Baltica.

***

Nie jestem zwolenniczką przeleżenia 9 miesięcy ciąży brzuchem do góry. Moja ciąża przebiegała prawidłowo, więc nic nie zmuszało mnie do rezygnacji ze swoich ulubionych zajęć: aktywności fizycznej, podróżowania, pracy. Pod nadzorem lekarza dalej realizowałam się w tych dziedzinach i głęboko wierzę, że właśnie dzięki takiemu podejściu ciążę przeszłam bez większych dolegliwości.

Wybór trasy również ustaliliśmy po konsultacji z prowadzącą moją ciążę panią ginekolog. Podróż przypadała na 5 miesiąc ciąży, jednak nie było przeciwwskazań do ruszenia w 3000-kilumetrową podróż samochodem. Początkowo planowaliśmy inny kierunek, jednak obawialiśmy się gorąca, które mogłyby mnie, brzuchatej, dać trochę w kość. Dlatego zdecydowaliśmy się, że  w te wakacje ukojenia od upałów poszukamy nad Bałtykiem…  tylko z jego innej strony.

Jeżeli pamiętacie sierpień 2016 roku, to wiecie, że upał to ostatnie, czego mogliśmy się obawiać. Finalnie wakacje okazały się zimne i deszczowe, tak że tuż przed wyjazdem naprawdę zastanawialiśmy się, czy warto pakować się w miejsce, gdzie z reguły jeszcze bardziej pada, wieje i temperatury są  o kilka stopni niższe niż w Polsce. Podjęliśmy jednak ryzyko, przepakowaliśmy plecaki zastępując szorty i krótkie rękawki swetrami oraz dżinsami i ruszyliśmy w drogę (co zabrać w podróż po Europie dowiedzie się z wpisu Packlista). Szczęście nam sprzyjało, bo podczas zwiedzania pogoda była bajeczna, a deszcz nachodził nas tylko w trasie.

Via Baltica różniła się od Eurotripu z 2014 roku: była krótsza, mniej intensywna, bardziej planowa, tańsza. Ze względu na mój stan obiecaliśmy sobie, że nocować będziemy tylko w „pewnych” miejscach – kempingi, hotele, hostele, czyli zero rozbijania się „na dziko”. Nacisk kładliśmy na kempingi, jednak nie chcieliśmy korzystać z namiotu ze względu na zapowiadane deszcze, dlatego wypróbowaliśmy sposób, który opisała Anna Alboth w swej książce „Rodzina bez Granic w Ameryce Środkowej”. Do spania wykorzystaliśmy pojemny bagażnik naszego samochodu, który po wyłożeniu dmuchanym materacem okazał się świetną sypialnią. Kemping z noclegiem w samochodzie jest też tańszy, bo odchodzi opłata za namiot. Tak więc spanie miało być na pewnym terenie, za bezpiecznym ogrodzeniem, w pięciogwiazdkowym bagażniku. Życie jednak pisze swoje scenariusze, więc i tak nie raz wylądowaliśmy z noclegiem pośrodku niczego 😉

Jeśli uważasz ten artykuł za przydatny, podziel się nim z innymi.
Pozostań też z nami w kontakcie:
– Polub nasz fanpage na Facebooku, a będziesz na bieżąco z najnowszymi artykułami i ciekawostkami z naszych podróży
– Śledź nas na Instagramie. Znajdziesz tam ciekawe rękodzieła, wartościowe książki i relacje z miejsc, w których bywamy

Reklama